Archiwum

Wpływ COVID-u na branżę alkoholową

Wpływ COVID-u na branżę alkoholową

Pandemia dotknęła wiele branż — turystykę, transport czy choćby gastronomię. Jednak okazuje się, że również branża alkoholowa stała się ofiarą lockdownu i szeregu obostrzeń. Kto najbardziej ucierpiał przez COVID? I jakie skutki może to przynieść w najbliższym czasie?

 

Pomimo tego, że w czasie ogólnokrajowej kwarantanny alkohol cały czas był dostępny w sklepach i nie było żadnych ograniczeń związanych z jego kupowaniem czy spożywaniem, to jednak znacząco zmniejszyły się zyski firm sprzedających piwa, wina i inne mocniejsze trunki. Z czego to wynika i czy są jakieś sposoby, aby zmniejszyć kryzys sektora alkoholowego?

 

Kryzys branży alkoholowej — przyczyny


Dostępność alkoholu na półkach w sklepie była niezagrożona przez cały czas pandemii. Oczywiście Polacy robiąc pospiesznie zakupy w maseczkach, sięgali także po puszkę piwa czy butelkę wina. Jednak drastycznie zmniejszyła się sprzedaż alkoholu przez hotele czy punkty gastronomiczne, stanowiące ważny kanał zbytu alkoholu.

 

Oto kilka najważniejszych powodów, które doprowadziły do powstania kryzysu w branży alkoholowej:

 

●      prawie całkowite zatrzymanie sprzedaży trunków w sektorze hotelarskim i gastronomicznym,

●      zaległości płatnicze sektora HoReCa,

●      wzrost kursu euro w stosunku do złotówki,

●      wyraźne wahania związane ze sprzedażą trunków w sklepach,

●      utrudnienia związane z transportem, np. win z południowej części Europy,

●      wzrost akcyzy od 1 stycznia 2020 r. o 10%,

●      odwołanie imprez masowych,

●      zalegający alkohol w lokalach gastronomicznych, który często jest też przeterminowany,

●      brak imprez masowych, uroczystości rodzinnych czy firmowych.

 

Importerzy alkoholu robią co mogą, aby zmniejszyć swoje straty. W końcu obostrzenia, które zostały nałożone na cały kraj częściowo dotyczyły okresu, kiedy branża alkoholowa powinna notować najwyższe zyski. Wystarczy spojrzeć na spożycie piwa, które wiosną i latem jest najwyższe, a wszystko dlatego, że w tym czasie otwierane są ogródki piwne, odbywają się festiwale, wesela czy koncerty. Pandemia znacząco zmieniła te nawyki i w pierwszej połowie sezonu, kiedy sektor alkoholowy notuje prawdziwe żniwa, w tym roku został maksymalnie ograniczony.

 

Trudna sytuacja branży winiarskiej


Oczywiście branża piwowarska i tak obroniła się zdecydowanie bardziej niż importerzy trunków wysokoprocentowych. Tym bardziej że w Polsce kultura picia nadal skupia się głównie wokół piwa. Wino czy inne alkohole jednak znacznie częściej spożywane są podczas imprez rodzinnych lub firmowych, które przecież przez kilka miesięcy w ogóle nie były organizowane.

 

Zresztą znaczna część rynku winiarskiego skupia się wokół importu z zagranicy. Głównie mowa tutaj o takich krajach, jak Włochy, Hiszpania czy Francja, gdzie COVID-19 odcisnął bardzo negatywnie swoje piętno. Wprowadzono tam wiele restrykcji, przez które niektóre winnice musiały całkowicie przerwać swoje prace, a magazyny nie wiedziały, co robić z nadmiarem towarów. Z jednej strony winnice podają, że mają wiele niesprzedanych beczek z winem, a inne twierdzą, że nie zdążyli wyprodukować standardowej ilości trunków.

 

Pomimo tego, że możliwy był transport lądowy, to jednak polscy przedsiębiorcy niechętnie wysyłali kierowców w rejony szczególnie dotknięte epidemią. Alternatywą mógłby być transport kolejowy, który jednak dla większości małych czy średnich firm okazał się zbyt kosztowny. Jedynie duże firmy sprowadzające wino z zagranicy byłyby w stanie sprostać takim oczekiwaniom finansowym — tym bardziej że konieczne byłoby także zorganizowanie przeładunku z wagonu na samochód czy opłaceniu wagonów o odpowiedniej temperaturze. Takie rozwiązanie mogłoby sprawdzić się jedynie przy masowym imporcie wina, a i tak byłoby bardzo kosztowne.

 

Wszystko to sprawia, że już wkrótce możliwe staną się dwa scenariusze — albo na rynek trafi spora ilość wina w niższych niż standardowo cenach, albo z kolei sprzedaż będzie mocno ograniczona, a przez to cena za jedną butelkę dobrego wina mocno poszybuje w górę. Z czego wynikają aż tak różne wersje? Otóż przede wszystkim wynika to z rozbieżnych interesów samych producentów. W końcu Unia Europejska wprowadziła wiele dopłat m.in. dla firm zajmujących się produkcją oraz przetwórstwem towarów rolnych. Przez to też przedsiębiorcy walczą o jak najwyższe rekompensaty finansowe, a to powoduje dezinformację związaną z tym, jak w rzeczywistości wygląda rynek winiarski w Europie.

 

Spirytus na ratunek w czasie pandemii


Spirytus z wysoką zawartością alkoholu ma właściwości biobójcze, dzięki czemu znalazł swoje zastosowanie w trakcie epidemii koronawirusa. Szczególnie gdy zaczęło brakować środków do dezynfekcji rąk. Wielu Polaków i nie tylko zdecydowało się robić własne płyny do dezynfekcji rąk i do tego właśnie wykorzystywano spirytus. Zresztą taka tendencja była widoczna również za granicą, gdyż polski spirytus był chętnie kupowany, choćby w Japonii. Zapotrzebowanie stało się tak duże, że towar z chwili na chwilę zaczął znikać z półek

sklepowych. Doprowadziło to do wzrostu cen. Jednak i tak rynek spirytusowy jako całość uznaje, że kryzys związany z COVID-19 także ich dotknął wyraźnie.

W tym przypadku również dystrybutorzy czy producenci wskazują, że rozwiązaniem ich problemów byłoby uregulowanie przepisów związanych z e-handlem, dzięki czemu dostępność spirytusu i innych alkoholi wysokoprocentowych dla wszystkich byłaby większa. I puste półki sklepowe nie byłyby żadnym ograniczeniem.

 

Jak poprawić trudną sytuację branży alkoholowej?


Czy zatem w ogóle możliwe jest nadrobienie strat, które dotknęły całą branżę w pierwszej części roku? Niestety nie. W wyniku kryzysu związanego z pandemią pojawiło się ryzyko zamknięcia wielu małych, lokalnych browarów.

 

Branża alkoholowa zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne jest także to, żeby wspierać przedsiębiorców z branży gastronomicznej czy hotelarskiej, gdyż to właśnie oni zamawiają zdecydowanie największą ilość alkoholu dla swoich klientów. Dlatego coraz częściej Browary Polskie zobowiązują się do odbierania od lokali, np. piwa w beczkach, które jest już po terminie, a przez lockdown nie mogło być serwowane klientom. W rzeczywistości to ponad 50 tysięcy litrów piwa o wartości sięgającej 12 milionów złotych! Jednak wzajemne wsparcie przedsiębiorców wydaje się teraz kluczowe.

 

Sprzedaż internetowa


Według polskiego prawa sprzedaż alkoholu przez Internet jest bardzo problemowa. Potrzebna jest do tego koncesja i często sprzedaż odbywa się na innych zasadach niż w standardowych sklepach online. Wielu dystrybutorów stara się ominąć pewne uregulowania i uruchamiają sklepy internetowe. Jednak w obecnej chwili nie jest to rozwiązanie idealne. Dlaczego? Przede wszystkim przez to, że po drodze muszą borykać się z wieloma problemami, takimi jak:

 

●      kosztowna i czasochłonna promocja sklepu,

●      drogie koszty pakowania i wysyłki towarów,

●      brak przyzwyczajeń polskich konsumentów do kupowania wina online.

 

Zdecydowanie najistotniejszy jest problem związany z brakiem nawyków wśród polskich konsumentów do kupowania wina czy innych trunków na odległość. Do tego potrzeba czasu, którego branża alkoholowa nie ma. Jednak być może właśnie pandemia będzie punktem zwrotnym w tym kierunku, choć musi to iść w parze także ze zmianą uregulowań prawnych.

 

Odroczenie lub obniżenie podatku akcyzowego


Akcyza została podniesiona od 1 stycznia 2020 roku i to aż o 10%. Niemal całkowicie zbiegło się to w czasie z wybuchem epidemii, która rozprzestrzeniła się na cały świat. Sprawiło to, że firmy z sektora alkoholowego musiały mierzyć się z dodatkowymi kosztami. Najlepszym rozwiązaniem byłoby oczywiście powrócenie do poprzedniej wysokości akcyzy, ale innym bardziej realnym pomysłem jest odroczenie podatku. Jak tego dokonać? Według przepisów prawa do momentu, gdy towar znajduje się w składzie podatkowym czy celnym, nie wywołuje obowiązku uiszczenia podatku. Gdy tylko alkohol trafia na półki sklepowe, to konieczne jest uregulowanie opłaty.

 

Jednak okazuje się, że istnieje inne rozwiązanie w sytuacji, kiedy popyt czy w ogóle dostępność trunków byłaby mniejsza. Jakie? Na rynku powstaje coraz więcej firm zewnętrznych, które zajmują się składowaniem towarów. Dzięki temu, np. butelki wina, które nie zostaną sprzedane do sklepów są składowane i chwilowo uwolnienie od obowiązku akcyzowego. Tak naprawdę to doskonała opcja dla mniejszych firm. W przypadku większych przedsiębiorstw częściej stawia się na tworzenie własnych składów.

 

Czy to już koniec problemów?

 

Pomimo tego, że coraz więcej obostrzeń zostaje zniesionych przez polski rząd, ale też przez kraje UE, sektor alkoholowy zaczyna notować wyższe zyski. Sytuacja jest trudna, bo wiele festiwali, wesel czy różnych imprez masowych zostało przeniesionych na następny rok. Okres wakacyjny wydaje się dla wielu firm ratunkiem, gdyż większość Polaków zostaje w kraju, gdzie będą urlopować oraz zapewne wspierać polskich dystrybutorów czy producentów alkoholi.

 

Jednak nadal wisi widmo tzw. „drugiej fali epidemii”, która byłaby kolejnym ciosem dla sektora alkoholowego. Potrzebne są realne zmiany, aby nie doprowadzić do zamknięcia następnych browarów, rodzinnych przedsiębiorstw i firm importujących alkohol. W końcu wystarczy spojrzeć na sytuację w USA, gdzie w czasie pandemii sprzedaż alkoholu drastycznie wzrosła, a to wszystko przede wszystkim dzięki łatwej ich dostępności przez Internet.

Chcesz być na bieżąco?

Newsletter